
Stefania Stawecka, moja mama urodziła się w Jastrzębicy na Wołyniu w 1929 roku. Jak tylko rodzinie się życie trochę polepszyło to wybuchła druga wojna światowa. W lutym 1940 roku na rozkaz Józefa Stalina deportowano ponad 10 tysięcy rodaków ze wschodnich rubieży Polski na Syberię, w tym mamy rodzinę. Dwa lata później dzięki generałowi Sikorskiemu otrzymali tak zwaną amnestię, więc zaczęła się ich emigracja do wolności: pieszo, wodą na tratwach, pociągami i barkami. W Uzbekistanie doszła do nich wiadomość, że generał Anders tworzy armię w Buzułuku i w Guzarach. Mamy ojciec, brat i stryj wstąpili do wojska, a mama z siostrą i matką zostały przetransportowane do Teheranu, gdzie zmarła jej siostra. Stamtąd do Indii i dalej do Afryki. Tam mama miała szczęście dostać się do Digglefold, gdzie Generał Zarzycki założył gimnazjum. Tam była 5 lat, a potem z babcią, wtedy wdową, pojechały do Anglii, aby się połączyć z bratem i stryjem. Tam mama poznała swojego przyszłego męża Józefa Staweckiego. Po wyjściu za mąż mama wstąpiła do SPK w Anglii.
Po trzech latach pobytu w Anglii w 1952 roku rodzice z moją babcią emigrowali do Kanady. Od pierwszych dni pobytu w Vancouver należeli do parafii św. Kazimierza i byli członkami naszej organizacji weterańskiej. Byli też aktywnie zaangażowani w pracę społeczną przy kościele, u weteranów, w polskiej szkole i w Kongresie. Rodzice działali razem, organizowali podwieczorki, akademie itp. Mama uczyła też dzieci tańców ludowych. Rodzice wspierali remont domu weteranów i czynnie uczestniczyli w pracach fizycznych, budowlanych i adaptacyjnych tego budynku. Popierali oni również inne polonijne organizacje i ich cele. Rodzice mieli swoje własne zdanie i dzielnie bronili osoby niesłusznie oskarżane, a było takich sytuacji dużo. Rodzice byli wielkimi patriotami i sprawy polskie były im bardzo bliskie. Mama była pozytywnym człowiekiem, miała dobre serce i chętnie ludziom pomogła. Rodzice często odwiedzali chorych i pomagali nowym imigrantom. Mama bardzo lubiła towarzystwo i często gościła przyjaciół i znajomych w swoim domu. W ostatnich latach swojego życia mama miała funkcję wiceprezesa polskich weteranów. Była do końca czynnym i aktywnym członkiem naszej organizacji.
Ewa Stawecka




